sobota, 3 stycznia 2015

Od Beatrice C.D. Bonana

-Aha? - zmarszczyłam czoło,po czym położyłam głowę na łożysko z liści. Nie wiedziałam co myśli Ditzy i Bonan , nie obchodziło mnie ich zdanie ... Czułam się słabo , ale sama sobie poradzę ... Nagle spojrzałam na wyjście jaskini z odechceniem , aby wyjść. Nie wiem czemu,nie wiem jak.Po prostu nie miałam ochoty wychodzić;czemu? Doo dała mi jakieś lekarstwo , po czym ponownie położyłam się. Wyglądałam na zdenerwowaną, ale tak naprawdę byłam smutna .
-Co jest? - zapytał zmartwiony Bonan.
-Nic...-westchnęłam głęboko -Po prostu...
Pie spojrzał na mnie pytająco.
-Nic...A ci co? - zapytałam patrząc na psa,który wpatrywał mi się w oczy.

Bon? Taaak,słabe :/

Od Demita C.D. Beatrice

Zapatrzyłem się w spadającą z szumem wodę. Tworzył on... Coś magicznego. Hipnotyzował zraz z tym spokojnym dźwiękiem i spokojnym pędem. Miałeś wrażenie, że czas... zatrzymał się.
– Wszystko w porządku? – spytała Beatrice trącając mnie lekko.
– Tak – powiedziałem nieobecnym głosem. – W porządku. Tylko... to miejsce jest takie...
– Jakby magiczne, prawda – dokończyła za mnie alpha.
– Tak – potwierdziłem.
Jeden z obluzowanych kamienie z łoskotem zsunął się na niższe piętro wodospadu z miłym łoskotem.
– Nie myśl o wejściu do niego – ostrzegła mnie Beatrice. – Teraz jest zimno; możesz zamarznąć.
– Aż tak głupi by tam wchodzić nie jestem – uśmiechnąłem się i spojrzałem prosto w ciemne oczy suczki. Wciąż ledwo odcinała się od białego podłoża. Ona patrzyła na mnie; ja na nią.
To było dziwne uczucie.

Beatrice?

Od Bonana C.D. Beatrice

Zobaczyłem, że Beatrice otworzyła oczy... Kiedy znów je zamknęła lekko się zdenerwowałem. Podszedłem powoli szturchnąłem ją delikatnie nosem
-Ej... żyjesz?- spytałem cicho
-Chyba tak.... - odparła słabo
Uśmiechnąłem się
-To dobrze. Leż spokojnie, niedługo z tego wyjdziesz - uspokoiłem ją
Ona miała jednak inne plany. Podniosła się lekko i rozejrzała. W rogu jaskini, w której byliśmy krzątała się Ditzy przygotowując jakieś opatrunki
-Co tam się stało?- Beatrice zmarszczyła brwi
-Ach, no tak... jak mogłem zapomnieć. Widząc, że dzik cię zranił, ubiłem go. Kiedy ty już straciłas przytomność zabiłem dwa kolejne dziki, które na szczęście były już mniejsze. Niestety nie miałem szans z pozostałą trójką, więc przerzuciłem cię przez grzbiet i zacząłem uciekać. Jednak ze względu na dodatkowy ciężar ( bez urazy ), zmiażdżone żebra i rany nie mogłem uciec daleko, więc schowałem się w zaroślach. Spotkałem Ditzy, która pomogła donieść cię do jaskini. I w sumie więcej nic się nie wydarzyło - dokończyłem


Beatrice??

  

Od Beatrice C.D. Cartera

Nagle usłyszałam szelest , spojrzałam na Cartera,bo wydawało mi się,że to on wydał ten odgłos.Jednak był spokojny jak nigdy nic.Ponownie usłyszałam hałas.Zatrzymałam się gwałtownie.
-Tris? Idziesz? - uniósł "brwi" pies.
-Em...Tak... - moje kąciki pyska podniosły się lekko,ale gdy Carter się obrócił ponownie opadły. Zaczęłam powoli iść,patrząc za siebie.
-Tris! Idziesz czy nie? - zawołał Carter nie patrząc na mnie .
-Emm..Tak!
Pobiegłam za psem , po czym usiedliśmy na moście jeziora.
-Wiesz...-szepnęłam
-No?
-Naprawdę cie polubiłam - uśmiechnęłam się - Raz czuję,że znalazłam prawdziwego przyjaciela...
-Ja chyba też - szepnął pies , ale ledwo co było go słychać.Pewnie te słowa ledwo przeszły mu przez gardło...

Carter?

Od Beatrice C.D. Bonana

-Bon! - krzyknęłam
I skoczyłam na dzika , który wbił swe kły w moja szyję. Jedyne co , to pisnęłam cicho po czym dzik zaczął biec prosto na mnie . Zaczęłam uciekać , ale jak na chama wyskoczyło jeszcze 5 dzików . Okrążyły mnie , moje serce szybko biło i zaczęłam ciężko oddychać . Dzik stanął przede mną,zaczęłam się cofać ale wpadłam na drzewo . Ostatnie co zobaczyłam to ... Ciemność...
***
Miałam zwidy , czułam ból i bicie swojego serca. Z niechęcią otworzyłam oczy , zobaczyłam Bona rozmawiającego z Ditzy Doo . Usłyszałam tylko "Powinna z tego wyjść" . Moje oczy nagle skierowały się na mój bok , który mocno krwawił . Westchnęłam, i zamknęłam oczy . Nie chciałam ich już nigdy otworzyć...Ale nagle podszedł Bonan...

Bon? xDD

Od Bonana C.D. Beatrice

-No to idziemy - powiedziała z lekkim uśmieszkiem i weszła w ciemny las.
Bez chwili wahania poszedłem za nią. Nasłuchiwałem uważnie i wpatrywałem się w ciemność, żeby w razie czego nie dać się zaskoczyć. Beatrice wyglądała natomiast na całkowicie spokojną i rozluźnioną. Zdziwiło mnie to nieco, ale ponieważ nie znałem jej jeszcze za dobrze, nie chciałem w nią wątpić. W końcu to jej tereny, więc pewnie dobrze je zna. Nagle usłyszałem jakiś cichy szelest. Suczka nie zwróciła na to uwagi, jednak ja zauważyłem majaczący w ciemności, spory kształt. Właśnie wtedy coś poszło nie tak. Z zarośli wybiegł największy dzik, jakiego kiedykolwiek widziałem.
-Beatrice!- krzyknąłem - uważaj!
Suczka dopiero teraz zorientowała się, że jest w niebezpieczeństwie. Zareagowałem najszybciej, jak się dało. W ostatniej chwili skoczyłem między nią a dzika. Knur walnął kłami w moje żebra. SIła była tak duża, że wpadłem na Beatrice i odepchnałem ją lekko. Na szczęście miękko wylądowała w zaspie. Chociaż czułem, że moje żebra są zmiażdżone, podniosłem się najszybciej jak potrafiłem i skoczyłem dzikowi do gardła.

Beatrice?

Od Cartera C.D. Beatrice

Pokiwałem głową na znak, że się zgadzam. Tris przebiegła tuż przed łosiem. Ten zdumiony uniósł głowę i wytrzeszczył oczy. Ruszył do przodu i skręcił w bok. Suczka biegła tuż obok niego. Wtedy ja postanowiłem wkroczyć do akcji. Wybiegłem z ukrycia i wskoczyłem zwięrzęciu na grzbiet. Wbiłem swoje ostre kły w jego kark. Beatrice przyłączyła się do ataku. Łoś nie miał szans na ucieczkę. Dotarło to do niego zaledwie kilka sekund przed śmiercią. Padł na ziemię i już nie oddychał.
Uśmiechnąłem się do suczki i przybiłem jej "piątkę". Wspólnie zaciągnęliśmy zdobycz pod ogromne drzewo. Zaczęliśmy jeść w spokojnym tempie. Gdy byliśmy już najedzeni, zauważyłem, że została jeszcze połowa tego, co upolowaliśmy.
- Co z tym zrobimy? - westchnęła Tris.
- Schowajmy gdzieś... - mruknąłem. - Albo porzućmy i będzie git.
- Okej. - odpowiedziała. Zostawiliśmy resztki martwego łosia pod drzewem i poszliśmy sobie dalej.
Ku mojemu zdziwieniu Beat udało się zdobyć moje zaufanie. Polubiłem ją i wiedziałem, że mogę na nią liczyć. Dobrze, że nie zakończyliśmy tak źle, jak się zapowiadało po tym słabym początku. Mimo wszystko pod maską chłodnej i nieprzyjemnej dostrzegłem naprawdę wspaniałą i miłą osobę. Tak powinno zostać.

Tris? (Prior XD)

Od Beatrice C.D. Arii

-Ciesze się,że się cieszysz - moje kąciki pyska uniosły się lekko w górę.-teraz kwestia stanowiska...
-Stanowiska? - uniosła "brwi"
-Każdy pies w GT ma jakąś funkcje - wyjaśniłam
-Aha! To...Chętnie byłabym szpiegiem.
-Dobra,załatwione - zaśmiałam się.
-Są jeszcze jakieś tereny?
-Wiesz...Most Zguby i Ciemny Las,ale to nie miejsce dla takiej suczki jak ty - zaśmiałam się sarkastycznie.
-Nie boje się - fuknęła z zaciśniętymi zębami.
-To choć - westchnęłam wywracając oczami.
Pobiegliśmy nad Most Zguby, usiedliśmy na nim.Mgła przez nas przelatywała, a wiaterek przewiewał naszą sierść.
-I co? ciarki przechodzą - uśmiechnęłam się chytrze i szyderczo.

Aria? xDD

Od Arii

Szłam, bo już nie miałam siły biec. Zauważyłam suczkę i podeszłam do niej. Powiedziałam:
-Cześć, jest tu może jakaś sfora?
-Tak, jestem alfą.
-A mogę dołączyć?
-Tak.
-Dzięki! Jestem Aria a ty?
-Beatrice.
-Miło poznać. Oprowadzisz mnie?
-No dobrze, tu jest las, zimowy las...
Suczka pokazała mi już wszystko. Pozostały już tylko psy.
-A przedstawisz mnie psom?
-A nie możesz sama się z nimi zapoznać?
-Nooo...nie.-uśmiechnęłam się lekko wbrew sobie.
-Ech-westchnęła suczka- OK.
-To chodźmy!- powiedziałam szczęśliwa.
-Idź za mną.
-Dobrze.
W końcu doszłyśmy i moim oczom ukazało się wesołe stadko psów.
-To jest Aria-Nowa suczka.-przedstawiła mnie Beatrice.
-Witamy!- powiedziała większość psów.
-Cześć!-rzuciłam szybko.
-Jak już wiecie jestem Aria. I dołączyłam do tej sfory!
Później Beatrice odprowadziła mnie do mojego ,,mieszkanka''.
-Beatrice?
-Co?
-A już nic. Po prostu się cieszę.-Uśmiechnęłam się.

Beatrice?

Od Beatrice C.D. Demita

-Czekaj...-westchnęłam-Mam tu sforę,Golden Tears.Może być dołączył? - uniosłam "brwi"
-W sumie...Mogę,czemu by nie - uśmiechnął się.-Jak mówiłem jestem Demit,a ty?
-Beatrice - podałam mu łapę - Możesz mówić Beat.
Pies również wyciągnął swoją kończynę,po czym je ucisnęliśmy.
-Jakie wybierasz stanowisko?
-Zwiadowca? - podniósł głowę, z lekką dumą.
-Dobra - uśmiechnęłam się - Oprowadzić cię?
-Pewnie - również się uśmiechnął.
~*~
Chodziliśmy po różnych terenach , dowiedzieliśmy się więcej o sobie , i okazało się , że jest całkiem fajny . Na koniec pokazałam mu Błękitny Wodospad , psu najwyraźniej się tu podobało .

Demit? xP

Od Beatrice C.D. Bonana

-Po oczach widzę , ze ktoś kłamie - mruknęłam
-Ale nie kłamie - zarumienił się pies.
-No,gadaj mi teraz o co ci chodzi.-Podeszłam do psa.
-O nic...
-Może pójdziemy gdzieś? Na przykład coś upolować? - westchnęłam,ale mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Czemu by nie - odwzajemnił uśmiech.
Wybiegliśmy do lasu , na co by tu... Co żeruje nocą ?
-Bon? - zapytałam nagle
-Tak?
-Na co masz...największą ochotę?
-Dzika? - zaśmiał się.
-Nie boisz się? - uniosłam "brwi"
-Nie - uśmiechnął się.

Bonan? Brakowena >.<

Od Beatrice C.D. Cartera

-O czym rozmyślasz?
Pies jedynie westchnął . O nic jednak więcej nie pytałam , nie chciałam mu zawracać głowy . Naprawdę go polubiłam i... Chyba Carter zdobył moje zaufanie . Nie chcę , abyśmy skończyli jak dwa ostatnie chamy , jak wtedy , co dopiero się poznaliśmy . Nagle przerwałam ciszę:
-Może coś upolujemy?
-W nocy? - Pies nastawił uszy
-No ba - uśmiechnęłam się.Pies odwzajemnił uśmiech.-Choć - powiedziałam podnosząc się.
-Na co chcesz polować? - uniósł prawą "brew" pies.
-Hmm...Nie wiem,łosia?
-Łosia? - źrenice psa powiększyły się.
-Łosia - uśmiechnęłam się chytrze.
-Ale...
-Yh...Daj spokój,w dwójkę damy radę.
-No dobra... - westchnął,ale mimowolnie uśmiechnął się.
Poszliśmy na polanę, i właśnie zauważyliśmy samotnego , młodego ale umięśnionego łosia .
-Dobra,jaki jest plan?
-Słuchaj,ja odwrócę jego uwagę a ty rzucisz mu się do szyi,dobra?

Carter? xP

Od Demita

Uśmiechnąłem się lekko pod nosem.Kolejne ciche zakradanie się by zdobyć chudego szaraka potwierdziło moje przypuszczenia, że psy – mimo, że tak blisko spokrewnione z wilkami – nie nadają się do dziczy. Normalny pies by sobie nie poradził... Ale ja chyba nie jestem normalny.
Wyskoczyłem zza ogołoconego z liści krzaka. Zaskoczyłem tym zająca, który przerażony nie wiedział co ze sobą zrobić. Gdy stwierdził, że trzeba uciekać dopadłem go i wpiłem kły w jego ciałko. Jego mięśnie spinały się w konwulsjach, a silne tylne nogi biły mnie w pysk. Nie puszczałem go jednak dopóki nie opadł i nie byłem pewny czy nie żyje. Ciepła krew ściekła do mojego gardła i zabrudziła biały dotąd śnieg czerwoną posoką.
Wolałem nie spożywać na widoku, więc wziąłem swą ofiarę i po swoich śladach wróciłem do lasu.
Położyłem się obok dużego drzewa, które dawało mi względny schron przed wzrokiem ciekawskich. Wiedziałem jednak, że trzeba być zawsze na baczności.
Obgryzałem kosteczki zająca gdy usłyszałem za sobą warczenie. Uniosłem jedynie lekko łeb, gdyż wiedziałem, że nagły ruch może pogorszyć sprawę.
  -Kim jesteś i co tu robisz? – powiedział nieznajomy. Lub raczej nieznajoma. Głos był typowo damski; słodki i wysoki.
-Zwą mnie Demit – powiedziałem wciąż się nie odwracając. – Nie jestem groźny.
 -Powiedz to zającowi, którego właśnie ukatrupiłeś – odcięła się.
 -Ukatrupiłem go jakieś pół godziny temu by przeżyć. Teraz kończę posiłek. Jeżeli ci przeszkadzam uświadomię cię, iż zaraz mnie tu nie będzie.
 -Przeszkadza mi raczej strata posiłku. Znajdujesz się na terenach s... – wyraźnie się zacięła. Możliwe, że chciała coś ukryć. – Stada. A ten jeden zając może spowodować większy głód.
– Jest zima. Wszyscy głodujemy.
Powoli wstałem, a ona zaczęła głośniej warczeć. Nie przerywałem jednak swej czynności; obróciłem się. Przede mną stała biała suczka i gdyby nie ciemny nos, ciemne oczy i nieco zabrudzone łapy nie zauważyłbym jej na tle śniegu.

<Beatrice?>

Od Bonana C.D. Beatrice

Dawno nie czułem się taki szczęśliwy. Nie dość, że znalazłem nowy dom, to jeszcze pojawił się ktoś, kto miał podobną do mojej przeszłość. Siedzieliśmy sobie teraz patrząc w gwiazdy. Czułem, że polubię Beatrice. Była miła i.... Obróciłem sie w jej stronę i przyznam, ze mnie zatkało... dopiero teraz zauważyłem jej wrodzony urok... Biała, błyszcząca sierść tworzyła ładny kontrast z oczami o kasztanowatym odcieniu.... szczupła sylwetka oraz średniej długości, podejrzewam iż miękka sierść dodawały jej uroku
-Hm? Czemu się tak na mnie patrzysz? - spytała nagle
Szybko oprzytomniałem i zrozumiałem, że gapiłem się na nią dopiero pięć minut
-Ehhh...? Przepraszam, zamyśliłem się - powiedziałem i odwróciłem wzrok udając, że zauważyłem coś w zaroślach.

Beatrice??

Od Cartera C.D. Beatrice

Ten cały Nathaniel wydawał mi się bardzo dziwny.
- Wracajmy, dobra? - poprosiła Beatrice.
Przytaknąłem skinieniem głowy. Wzrok suczki był skierowany w innym kierunku, dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że tego nie widziała.
- Dobra. - zgodziłem się. Ruszyliśmy z powrotem z tego ciemnego, ponurego miejsca. Był już późny wieczór. Słońce zaszło już dawno. Na niebie powoli pojawiały się gwiazdy.
- Chcesz już wracać? - spytałem cicho.
- Może... albo nie. Zostańmy jeszcze chwilę. - zaproponowała spokojnym głosem, czyli takim, jak zwykle.
- Okej. - mruknąłem. Gdyby psy potrafiły wzruszać ramionami, to z pewnością tak bym zrobił, ale niestety tak nie jest. Szkoda. Kiedyś próbowałem tak zrobić, ale po trzydziestu minutach mi się znudziło.
Wpatrywałem się w jeden z gwiazdozbiorów. Nie wiedziałem, jak się nazywał, ale przypominał mi drzewo z gałęziami powywijanymi we wszystkie strony. A drugi wyglądał jak sarna, którą dziś upolowałem, jeszcze zanim dołączyłem do Golden Tears.
Tą dziwną, lecz w miarę przyjemną ciszę przerwała Tris.



Tris? To samo :/

Demit!

 Nieźle się zapowiada ^.^ Tym razem dołączył ładny Demit,piesek z również fajnym głosem ;) Co najdziwniejsze? Kolejny psiak zabujany w Beatrice...No nic,witamy cię!

***

Choćby nie wiem jak było źle, znajdź w czymkolwiek dobre strony
Imię: Demit
Pseudomin: Dem
Wiek: 2,5 lat
Płeć: Samiec♂
Stanowisko: Zwiadowca
Charakter: Demit jest psem o spokojnym usposobieniu. Nie oznacza to jednak, że nigdy się nie złości. Potrafi być zły, a w tedy lepiej mu nie podskakiwać. Dem jest również rozważny i inteligentny. O mądrości nie można zbytnio powiedzieć gdyż jest na to za młody. Doświadczenie też dopiero zdobywa. Można jednak mu zaufać; jest tego godzien. Wie co znaczy trzymać gębę na kłódkę. Jak każdy inny pies jest wierny. Nie można też nie wspomnieć o jego wrodzonej ciekawości.
Lubi: Towarzystwo innych miłych psów.
Nie lubi: Ciekawskich, którzy wpychają nos w nie swoje sprawy; zdradliwych i kłamców.
Umiejętności: Potrafi bardzo cicho się zakradać – jak przystało na zwiadowcę.
Wygląd:

  • Rasa: Mieszaniec owczarka niemieckiego i husky'ego.
  • Umaszczenie: Szata Demita jest przeważnie biała, jednakże linia grzbietu i boki są szarobrązowe.
  • Włos: Średnia długość, miękkie
  • Sylwetka: Demit jest psem bardzo wysokim i dobrze zbudowanym; szczupłym. Nieco pogrubia go jego futro. Uszy trójkątne i stojące są w niemal ciągłym ruchu.
  • Kolor Oczu: Piwne.
  • Wysokość: 64 cm
  • Cechy Szczególne: Cóż... Demit nie ma niczego niezwykłego w sobie. Jednak posiada bardzo bujną i miękką kitę.
Odpowiednik: Strachy Na Lachy
Zauroczenie: podoba mu się Beatrice
Były Partner: ---
Potomstwo: ---
Spokrewnieni:
» Dexter – ojciec, zaginął;
» Terra – matka, nie żyje;
» Due [czyt. diue] – brat bliźniak, żyje;
» Tamara – młodsza siostra, żyje.
Historia: Urodzony na ulicy. Jego matka była piękną suczką husky, która została wyrzucona na ulicę; ojcem był urodziwy pies, owczarek niemiecki. Kochali się. I to bardzo. I oczywiście kochali swoje dzieci. Jednak, gdy Demit miał rok złapał go hycel. 24 godziny później udało mu się uciec i zwiać do lasu. To właśnie las go wychowywał przez większość życia. Dzięki temu wie, że każdy chce mieć kogoś komu można zaufać; stara się więc być tym kimś.
$ZD: 50
Kontakt:
«Jula»
 Inne:1,2,3.

Od Beatrice C.D. Bonana

-Też tak myślę...-Powiedziałam nie patrząc na psa.
Uśmiechnęłam się mimowolnie. Nie wiedziałam , czy tak szybko ktoś zdobył moje zaufanie.Ale nagle się odezwałam:
-Teraz kwestia stanowiska - spojrzałam na psa.
-Bym chętnie był Zabójcą... - podrapał się po "brodzie" pies.
-Dobrze,ustalone - zaśmiałam się - Może pójdziemy do  Lasu? - uniosłam "brwi"
-Czemu nie - westchnął,ale mimowolnie się uśmiechnął.
Pobiegliśmy omijając kłody , i drzewa. Po jakimś czasie zaczął padać śnieg.Zwinnie kopnęłam śnieżkę w kierunku Bonana.
-Ej! - krzyknął i też mnie rzucił.
I tak trwała zabawa w śniegu , na koniec huknęłam plecami o śnieg i pod wieczór wraz z Bonanem patrzyliśmy na gwiazdy,wymyślając własne gwiazdozbiory...

Bonan?

Od Bonana C.D. Beatrice

-Też kiedyś walczyłem na arenie....- powiedziałem cicho
Drgnąłem zaskoczony własną odpowiedzią. Zawsze złościłem się, kiedy ktoś pytał mnie o przeszłość, a teraz od tak, po prostu, to zdanie jakby samo wyszło z moich ,,ust". Czyżbym jej zaufał? Ale przeciez dopiero ją poznałem.... Zobaczyłem, że suczka spojrzała na mnie z lekkim zainteresowaniem
-Serio?- spytała.
W jej oczach widziałem nikły ślad współczucia
-T..... Tak..... - mruknąłem
-A gdzie? - zadała kolejne pytanie
-Nie... ja.... ja nie pamiętam - prawie że warknąłem i spuściłem wzrok na ziemię - Pamietam tylko maszynę, którą wypierali mi mózg.... Razili mnie prądem o tak dużej sile, że zapominałem kim jestem i byłem ledwie żywy. Dopiero pół roku temu przypomniałem sobie wszystko....- poczułem, że moje oczy robią się mokre....
Szybko przetarłem je łapą i wyprostowałem się
-Ale to już nie czas na wspomnienia. Skoro znalazłem nową sforę, zaczne nowe życie - powiedziałem jakby przekonując samego siebie

 
Beatrice?

Od Beatrice C.D. Bonana

-Psem - parsknęłam,ale mimowolnie uśmiechnęłam się - A naprawdę to Beatrice.
-Ja jestem Bonan - pies odwzajemnił uśmiech.
-Wiesz Bonan...Mam niedaleko sforę,Golden Tears.Może zechciałbyś dołączyć?
-Czemu nie .
-Choć,oprowadzę cię.
Poszliśmy z psem do lasu , najpierw chodziliśmy w kółko ale po chwili poszliśmy na łąkę.
-Ładne macie tereny - zaśmiał się Bon
-Taa...-raczej mruknęłam,nić powiedziałam.
-Co jest?
-Co? Nic,o co chodzi? - uniosłam "brew"
-Ja widzę po oczach,że coś nie tak...No nie bój się,opowiedz mi.
-Rozmyślałam - fuknęłam
-O czym?
-Jesteś taki ciekawski? - zmarszczyłam czoło.
-Nie...No ale chcę wiedzieć.
-Myślałam o przeszłości - wzruszyłam "ramionami" i westchnęłam
-Co tam się działo? - zamyślił się Bonan.
-Wiesz..Walczyłam na arenie i myślałam,co z moją rodziną...
Pies patrzył na mnie z współczuciem,westchnął po czym powiedział:

Bon? xP

Od Bonana

Minął już rok, odkąd uciekłem z areny... Tyle samo czasu minęło od rozstania z siostrą... Zastanawiałem się, co teraz robi. Gdzie poszła, czy o mnie pamięta... Starałem się odganiać od siebie te myśli, lecz muszę przyznać, że nie było to łatwe. Tęskniłem za rodziną. Codziennie śniła mi się krwawa scena rozegrana na przedmieściach. Gdy się budziłem po moim ciele przebiegał dreszcz. Wmawiałem sobie, że to był tylko sen. Ale to zdarzyło się naprawdę. A ja byłem teraz tu. Samotny. Bez domu. Bez rodziny...
-Nie...- powiedziałem sam do siebie i potrząsnąłem głową- nie mogę się tym tak zamartwiać
Obejrzałem się jeszcze raz za siebie. Spoglądałem na migające w mroku światła samochodów, nasłuchiwałem szumu drzew. Musze przyznać, że się wahałem. Westchnąłem ciężko i po chwili zastanowienia ruszyłem przed siebie. Było ciemno i zimno. Jakby tego było mało, padał deszcz. Stawiałem ostrożnie łapy wybierając w miarę suche miejsca. Nagle usłyszałem jakiś dźwięk.... Udałem się w stronę, z którego dochodził. W cieniu drzewa zobaczyłem jakąś sylwetkę.... Myślałem, że to wilk, ale kiedy podszedłem bliżej zobaczyłem, że był to... pies, a dokładniej suczka. Zdziwiłem się, co ona robi sama w środku lasu nocą, ale to pytanie mógłbym zadać też sobie. Przestępowałem niepewnie z nogi na nogę, kiedy nagle zebrałem się na odwagę
-Emmmm.... Cześć? - zacząłem i podszedłem niepewnie bliżej - Kim jesteś?

Beatrice?

Bonan!

 Kolejny piesek! ^^ Teraz to uroczy mieszaniec Border Collie,Bonan który ma ładny głos . No i tak...Jest zauroczony Beatrice...Nie robi sobie jednak nadziei.Ciekawe...No ale powitajmy go!

***

Nie jesteś sam. Zawsze czeka na ciebie przyjaciel.
Imię: Bonan
Pseudomin: Skrót - Bon, ksywki nie posiada
Wiek: 3 lata
Płeć: Samiec♂
Stanowisko: Zabójca
Charakter: Bon jest na ogół bardzo przyjacielski i spokojny. Lubi towarzystwo i dobrą zabawę. Jednak pomimo pogody ducha w życiu miał bardzo traumatyczne przeżycia. Zaczynając od drastycznej śmierci rodziców, zahaczając o głód, samotność i nieprzyjemną tułaczkę po świecie a kończąc na trafieniu na arenę do walk psów. Jest bardzo zręczny i silny, wyćwiczył się w walce, gdyż w grę wchodziło jego życie. Często staje do walki w obronie innych, z których zawsze wychodzi zwycięsko. Jest również troskliwy i ufny, jednak jeśli ktoś zapyta się o jego przeszłość, czyli trafi w ,,czuły punkt" potrafi zamknąć się w sobie i milczeć całymi dniami, a jeśli nie da mu się spokoju, zachowuje się chamsko i arogancko.
Lubi: Lubi ciszę, chociaż to on zazwyczaj robi hałas. Ceni sobie towarzystwo, ale toleruje też samotność. Uwielbia pływać
Nie lubi: Nadmiernego chamstwa, namolnych psów
Umjejętności: Bardzo dobrze walczy. Jest zręczny i szybki. Dobrze pływa
Wygląd:
  • Rasa: mieszaniec Border Collie
  • Umaszczenie: Czekoladowy z białymi i jaśniejszymi odmianami
  • Włos: Długowłosy, ,,puszysty"
  • Sylwetka: Na pierwszy rzut oka jest potężnej budowy. Mimo to długie, masywne łapy poruszają się z zadziwiającą lekkością. Giętkie ciało i szczupła sylwetka ułatwiają mu walkę w zwarciu i szybki bieg. Długa sierść i przenikliwe spojrzenie dodają mu uroku i ,,majestatu"
  • Kolor Oczu: pomarańczowy
  • Wysokość: 65 cm
  • Cechy Szczególne: Biały ,,krawat" na szyi, zręczność, siła
Odpowiednik: Three Days Grace
Zauroczenie: Podoba mu się Beatrice, ale woli nie robić sobie zbytniej nadziei.
Były Partner: nie miał...
Potomstwo: brak
Spokrewnieni:
Ojciec | Jeffrey [*]
Matka | Maylin ( nie wie, gdzie jest
Siostra | Banshee
Starsza siostra | Jolly
Młodszy brat | Soft
Dziadek ( ze strony matki ) | Youcaste [*]
Babcia (ze strony matki ) | Yuri [*]
Dziadek ( ze strony ojca ) | Takai [*]
Babcia ( ze strony ojca ) | Yui
Historia: Gdy był mały na własne oczy zobaczył drastyczną śmierć rodziców. On i siostra zdołali przeżyć. Właściwie Bonan przeżył tylko dzięki starszej siostrze. Potem tułali się razem po mieście. Bezdomni, wychudzeni, osamotnieni... Pewnego dnia Jolly powiedziała mu, żeby udał się na poszukiwania sfory, a ona później do niego dołączy. Niestety w czasie podróży pies został złapany. Trafił do nielegalnego zakładu, którego członkowie prowadzili walki psów. Przebywał tam rok.... wiele przecierpiał, ale też nauczył się walki o przeżycie... w końcu udało mu się uciec. po kolejnym roku poszukiwań wreszcie odnalazł sforę, do której od razu postanowił dołączyć aby zacząć swoje życie od nowa
$ZD: 50
Kontakt:  maływachacz
Inne:1,2,3.

Od Beatrice C.D. Cartera

-Raczej nie...-szepnęłam
Z krzaków wyłoniła się rudo-biała postać.To był...wilk....(Jeśli ktoś się uczepi,i chce mniej więcej wiedzieć jak wygląda:klik)Od razu go poznałam...Był to...Nathaniel...Mój stary,znajomy z walk...
-No,no,proszę....Nasza Beatrice wypiękniała... - uśmiechnął się szyderczo - Kim jest twój kolega?
-Psem - warknęłam 
-Tris,kto to? - szepnął mi Carter do ucha.
-Nie chcesz widzieć - odszeptałam mu.
-Zobaczymy czy jesteś jeszcze w formie - powiedział sucho wilk i skoczył na mnie , po czym go odepchnęłam i zaczęłam warczeć zmierzając w jego kierunku.
-Dobrze wiesz że ze mną nie wygrasz...Nath... - warknęłam
Nie miał szans,na arenie chyba z 10 razy walczyłam z nim i wygrywałam.
-Jeszcze tu wrócę! - Podniósł się pies i zwiał.
Westchnęłam głęboko , odwróciłam się . Za mną stał Carter z powiększonymi źrenicami.
-Może lepiej wrócimy? - powiedziałam 
-Dobrze....Ale...Kim on był?
-Gdy  walczyłam na arenie...On,Nathaniel...Był moim stałym przeciwnikiem...Wracajmy,dobra?

Carter? U mnie nie dobrze z weną >.<

Aria!

  W drugi dzień istnienia sfory do naszej sfory przybiegła...Aria! ^^ Śliczna suczka , która ma również ładny głos ;) Powitajmy ją serdecznie! Podążaj za swoimi marzeniami!

***
Imię: Aria
Podążaj za swoimi marzeniami,jakby od tego zależało twoje życie.Bo zależy.
Pseudomin: brak
Wiek: 3 lata
Płeć: Samica♀
Stanowisko: Szpieg
Charakter: Aria lubi zdobywać nowych przyjaciół i chętnie porozmawia. Zwykle jest miła ale czasami miewa humory. Rzadko jest pewna siebie. Smutna też nie często. Jest lojalna i może oddać życie za kogoś kogo szczególnie lubi. Jest nieśmiała i to jest jej największa wada.
Lubi: Śnieg, oglądać gwiazdy, zdobywać nowych przyjaciół
Nie lubi: różowego koloru, upałów, egoistycznych psów.
Umjejętności: Skakanie i bieganie ( skacze 80 cm)
Wygląd:
  • Rasa: kundel
  • Umaszczenie: Czarne
  • Włos: Długi i miękki , gdzieniegdzie krótki .
  • Sylwetka: Aria nie jest zbyt szczupła ale też nie za chuda-jest normalna. Jest dość wysoka. Ma duży pysk, tak samo jak głowę.
  • Kolor Oczu:Kasztanowy
  • Wysokość: 50cm
  • Cechy Szczególne: raczej nie ma takich.
Odpowiednik: Sylwia Grzeszczak
Zauroczenie: brak, ale szuka partnera.
Były Partner: brak
Potomstwo: brak, ale chciałaby je mieć.
Spokrewnieni: nie zna.
Historia: Urodziła się na ulicy a jej rodziców rozjechał samochód. Jakiś pan schował ją do pudełka i postawił w lesie. Po tygodniu była okropnie słaba i miała już umrzeć, ale ktoś ją znalazł. Codziennie karmił mlekiem i bawił się z nią, jednak porwał ją porywacz. Przywiązał ją do drzewa. Ale ona miała swój sposób. Ostatnia linka była tuż przy jej głowie, przegryzła ją i uciekła. Biegła i biegła aż dotarła tutaj.
$ZD: 50
Kontakt: konisia1234
Inne: lubi chodzić nad Błękitny Wodospad.

Od Ditzy Doo

Zaczęłam chodzić w śniegu. Nie był to raczej śnieg, lecz błoto. Moje futro nie było już białe. Było lekko szarawe i gdzieniegdzie brązowe od błota. Zaczął padać deszcz.
"Gorzej już nie mogło być..." - westchnęłam w myślach.
Gdy tak szłam, nie zauważyłam, że teren zaczął się podnosić. Najpierw małe wzniesienia, potem pagórki. Nagle przed sobą zauważyłam górę. I to nie byle jaką górę. Zaczęłam wbijać w kamienie moje pazury. Wspinałam się. Gdy wdrapałam się na szczyt, zauważyłam coś oszałamiającego. Z jednej strony góry - chlapa i błoto. Z drugiej zaś śnieżnobiała kraina. Co najmniej -9 stopni! Zaczęłam chodzić po tym pięknym śniegu. Nabrała mnie ochota na zabawę. Zaczęłam skakać, turlać się i grzebać w śniegu do upadłego. Nagle, gdy byłam oszołomiona i kręciło mi się w głowie po turlaniu, potknęłam się o kamień i zaczęłam jechać po śniegu na desce (na którą jakimś cudem wpadłam). W końcu deska się zatrzymała, wderzając w czarnego psa. Szybko się pozbierałam i pomogłam mu wstać.
- Nic się nie stało? Boli cię coś? Mam coś przynieść? - zdenerwowałam się.
- Nie, nie... spokojnie. - westchnął pies wstając. Otrzepał się lekko. - Drave.
- Ditzy Doo. - uśmiechnęłam się. - Ale mów mi Ditzy. Wiesz może gdzie jestem? Zgubiłam się... tak jakby... - uniosłam "brew". Popatrzyłam na psa.
- Na terenach GT. - wzruszył "ramionami." - Jak chcesz, zaprowadzę cię do Alfy.
- Nie trzeba. Pójdę sama. - pozbierałam zniszczone deski i wyrzuciłam je pod drzewo. Zaczęłam iść w stronę lasu. Jednak... może w stronę rzeki? Zaczęłam gorączkowo wyszukiwać wzrokiem drogi do "Alfy".
- A może jednak? - zapytał Drave. - Nie poradzisz sobie.
-No tak...-Westchnęłam.

Drave?