piątek, 2 stycznia 2015

Od Cartera

Był chłodny i deszczowy dzień. Wyjątkowo nieprzyjemny, nawet jak na zimę.Moje łapy odbijały się od mokrej powierzchni. Przeskoczyłem przez średniej wielkości kałużę i wylądowałem na drugim "brzegu". Pędziłem dalej, czułem, że wiatr z każdą chwilą wieje coraz silniej. W oddali zobaczyłem sarnę. Musiałem wykorzystać tą okazję... Przyszły cel w ogóle nie uważałem.Stanąłem pod wiatr, aby nikt go nie wyczuł i zacząłem się cicho, powoli skradać. Wyskoczyłem w odpowiednim momencie. Zacisnąłem ostre kły na szyi swojej zdobyczy. Po kilku sekundach przestała się miotać, chwilę później już się nie ruszała. Zadowolony z siebie zaciągnąłem ją do wcześniej wypatrzonej kryjówki.Zacząłem spokojnie jeść. W międzyczasie deszcz ustał. Zostawiłem część posiłku na później w głębi tymczasowej nory i wyszedłem na zewnątrz. Wziąłem głęboki wdech. Czyste powietrze. Z daleka od wszystkich spalin i samochodów. Nigdy nienawidziłem miast, a co dopiero tych dużych. Wyglądało na to, że nikogo nie ma w okolicy. I dobrze. Tego właśnie pragnąłem.Przeciągnąłem się i rozejrzałem dookoła. Z początku widziałem tylko piękne krajobrazy, do których nie przywiązywałem zbyt wielkiej wagi. Nagle coś przykuło mój wzrok. Ujrzałem biały punkt kilkaset metrów dalej od niego. Nie byłem specjalnie zachwycony i zacząłem cofać się w stronę groty, by nieznajomy nie zabrał sobie mojego jedzenia. Nie miałem dziś ochoty na walkę, a w takiej sytuacji byłoby to konieczne, niestety. Przecież nie mogłem od tak sobie tego oddać.Ku moim zdumieniu "białe coś" ruszyło w moim kierunku. Westchnąłem głęboko. Chyba jednak będę musiał bronić swego. Zrobiłem kilka kroków do przodu i zmrużyłem oczy. Był to Biały pies rasy Owczarek Szwajcarski. Chyba nie powinno być ciężko.
- Wybacz, ale znajdujesz się na moim terenie. - Po chłodnym, lecz wysokim głosie rozpoznałem, że to suczka.
Uniosłem  lewą "brew" i spojrzałem na nią z udawanym rozbawieniem.
- Twoim, tak? - zaśmiałem się gorzko. - Oj, bo uwierzę. Niestety, naiwny to ja nie jestem, więc nie nabierzesz mnie zbyt łatwo.
- Naprawdę jest to mój teren! - warknęła zdenerwowana. Położyła uszy po sobie. - Mam sforę. Może chciałbyś się przyłączyć? Myślę, że nawet ktoś arogancki i wredny może nam się w jakimś stopniu przydać... - urwała, gdy zobaczyła moją minę. - O co ci chodzi? - zdziwiła się.
- Ja... ledwo co cię zobaczyłem, a Ty już zapraszasz mnie do sfory? - Podkreśliłem słowo "mnie". - Nawet nie wiem, jak masz na imię i nie znasz mojego. - prychnął.
- Zwę się Beatrice. - powiedziała. - A mogę wiedzieć, kim ty jesteś? - mruknęła z wyraźnym poirytowaniem.
- Psem. - odburknąłem
- Chodzi mi o imię. - sprecyzowała.
- Ech... Niech Ci będzie. - Popatrzyłem na nią groźnie. - Carter.

Beatrice?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zakazane jest reklamowanie się , jeśli administrator nie wyraził zgody . Prosimy o podpisywanie się nazwą psa/psów.